Pierwszy wpis dotyczący podróży,
pierwsze wspomnienia. To nie będzie w nurcie reportażu, raczej taki opis tego,
co spotkało mnie i Agnieszkę pierwszego dnia w Indiach. Dzień ten był trudny,
pamiętam go mgliście, ale też tak się wtedy czułem. Czułem zmęczenie, ogarniał
mnie chaos, wszystko dookoła było nowe, szokujące, głośne, gorące,
niejednoznaczne i po prostu inne. Jeśli chcecie się przekonać, jak przywitało
nas Delhi 22 stycznia 2013 roku, to zapraszam do lektury. Wpis podzieliłem na dwie części, aby łatwiej było nad tym zapanować.
 |
Lotnisko Szeremietiewo |
Lot z Warszawy do Moskwy mieliśmy
o 11:35. Do stolicy Rosji przylecieliśmy o 16:40. Lot trwał dwie godziny, więc była to
13:35 czasu polskiego. Na lotnisku Szeremietiewo spędziliśmy niecałe 4 godziny. O 20:10 czasu moskiewskiego
(18:10 polskiego) wsiadamy do samolotu do New Delhi. Obok nas wielu Rosjan,
wielu Hindusów. I my – dwójka Polaków.
W samolocie konsumujemy kolację
oraz próbujemy spać. Bezskutecznie. Ekscytacja, zdenerwowanie. Czuję się jak
Beniamin w tym samolocie do New Delhi. Oglądam film o Wołodii Wysockim, co
nieco pozwala mi przestać myśleć o tym, co czeka nas po wylądowaniu. Sześć
godzin w samolocie, sześć godzin oczekiwania. Gram w szachy z komputerem
pokładowym. Czytam przewodnik po kraju, w którym mamy spędzić kolejnych 78 dni.
4:10 (w Polsce jest 23:40) czasu indyjskiego lądujemy w
New Delhi. Przechodzimy odprawę wizową, dostajemy stemple do paszportu. Udajemy
się też po odbiór bagaży, który przyprawił mnie o nie lada stres. Pierwszy bagaż wypadł dość szybko, na mój czekaliśmy 7 minut dłużej. Oczyma wyobraźni
widziałem siebie zjawiającego się codziennie na lotnisku i pytającego, czy może
moje rzeczy już doleciały. Na szczęście oba plecaki nienaruszone trafiły w
końcu do nas.
Postanowiliśmy jeszcze na terenie
lotniska skorzystać z bankomatów, aby żaden szemrany typ nie ujrzał, gdzie my-biali chowamy swoje karty kredytowe oraz pieniądze. Złe mogło czyhać z każdej
strony. Wypłacamy po 3000 rupii, czyli około 180 złotych. Wiemy, że nie starczy
to nam na pobyt w Delhi, ale zbyt dużo gotówki nosić przy sobie też się nie
powinno. Kupuję w lotniskowym kiosku butelkę Coca Coli (0,6 litra) i zasiadamy
na ławkach i czekamy na świt.
 |
Drzemka na lotnisku w Delhi |
Czekamy, bo zaplanowaliśmy wziąć
prepaid taxi z lotniska. Nie chcemy też za wcześniej przyjeżdżać do hotelu, bo
często doby hotelowe są liczone do 12 i nie uśmiecha nam się płacić za 6 godzin
snu. Na zmianę ucinamy sobie krótkie drzemki i obserwujemy podróżnych z całego
świata, którzy przemykają się po lotnisku. Około godziny 8 czasu lokalnego
postanawiamy opuścić lotnisko, przywitać nieznane i zmierzyć się z
miejskimgwarem.