Nic nie poradzę. Od dziecka
jestem kibicem Legii. Tradycja rodzinna, pierwsze mecze za małolata i pasja, która
jest silniejsza niż wszystko inne. Chodziłem na mecze drużyny piłkarskiej,
siatkarskiej, koszykarskiej. Teraz, gdy tylko jestem w Warszawie, to pojawiam
się na stadionie przy Łazienkowskiej. Kiedy zdecydowałem się wyruszyć w Drogę, to
wiedziałem, że jakoś trzeba będzie znieść rozłąkę z ukochanym klubem. Sporo wspomnień
z Camino, siłą rzeczy, wiąże się także z Legią.
Etap polski:
09.05.2015 Legia – Lech 1:2
Dzień później miałem wyruszyć.
Plecak spakowany, rodzina przyjechała, aby się pożegnać. Ja zakładam szalik i
też idę się pożegnać. Ze stadionem na Łazienkowskiej, w końcu wrócić planuję
pod koniec września. Zimny prysznic (podczas Camino będzie ich sporo), Legia
przegrywa z Lechem i traci pozycję lidera.
17.05.2015 Śląsk – Legia 1:1
Tego dnia szedłem z Wieńca Zdroju
do Pilichowic. Ostatnie kilometry to walka z bólem oraz wkurzenie na Legię.
Kolejna szansa na mistrzostwo wymyka się z rąk. Śledzę wynik na telefonie,
złoszczę się i zaciskam zęby. Po zakończeniu meczu nie mam siły iść dalej i
kładę się spać na przystanku autobusowym.
 |
W drodze do Pilichowic. |
20.05.2015 Legia – Jagiellonia
1:0
W trakcie meczu wracam pociągiem
do Warszawy. Pobity, okradziony. Wyniku nie znam, bo nie mam komórki. Gdy
wchodzę do mieszkania jest 89 minuta. Mama zapłakana, ja rzucam się do
komputera i odpalam mecz. W 98 minucie Legia strzela bramkę po rzucie karnym i
wraca nadzieja na mistrzostwo. Po paru minutach piszę na facebooku, że mnie
napadnięto, ale zamierzam kontynuować podróż. Znajomi kibice Legii organizują
zbiórkę pieniędzy, za które kupuję skradziony sprzęt. Cała Legia Zawsze Razem. Dostaję też przelewy od kibiców Lechii Gdańsk i Wisły Kraków. Piękna sprawa.
31.05.2015 Legia – Wisła 1:0
Na stadion Legii wracam wiele
szybciej niż się spodziewałem. Skoro jestem w Warszawie, czekam na odkupiony sprzęt,
to trzeba pomóc piłkarzom w walce o ligowe punkty. Wymęczone 1:0 z Wisłą daje
Legii tymczasowy awans na pozycję lidera.
03.06.2015 Lechia – Legia 0:0
Mecz oglądam u kolegi. Mam już
wszystkie potrzebne rzeczy, aby wyruszyć dalej. Czekam tylko na znak od Jarka,
który zaoferował się, że zawiezie mnie do Zgorzelca. Dzwoni w czasie meczu i
ustalamy datę wyjazdu na 05.06. W Zabrzu Lech wygrywa 6:1 z Górnikiem i ma już
3 punkty przewagi nad Legią.
Etap czeski
07.06.2015 Legia – Górnik 2:0
W Zgorzelcu okazało się, że mój
nowy telefon odmówił posłuszeństwa. Ruszam w kierunku Pragi bez kontaktu ze
światem. Wieczór, gdy decydowały się losy mistrzostwa spędzam w domu Radka i
Danieli, którzy zaprosili mnie do siebie na noc. Tak po prostu, z ulicy. Rozmawiamy o moich planach, ich wnukach. Radek jest pszczelarzem amatorem, więc wspólnie wyrabiamy miód. Jakoś nie mam odwagi spytać, czy mogę skorzystać z Internetu. Rano na chwilę
siadam do komputera. Legia wygrała, ale Lech zdobył upragniony punkt w meczu z
Wisłą i został Mistrzem Polski. Cóż, przynajmniej będę miał kilka tygodni
spokoju.
Gdy byłem w Czechach
rozgrywany był też finał Ligi Mistrzów. O wyniku dowiedziałem się dwa dni po
meczu. W górskim barze, gdzie zatrzymałem się na zupę czosnkową i piwo ktoś
rozmawiał o piłce. Udało mi się ustalić, że Barcelona wygrała 3:1. W sumie
specjalnie mnie ten mecz nie emocjonował, ale po raz pierwszy od niepamiętnych
czasów nie oglądałem finału, co więcej w ogóle o nim zapomniałem.
 |
Podczas weekendu z czeską piłką nożną w Pradze |
Piłkarze Legii wyjechali na
urlopy, a ja szedłem przez Czechy. W Pradze wątek piłkarski wrócił na nowo, bo
spędziłem weekend z Radkiem, sympatycznym redaktorem portalu
Kartofliska.pl. Zresztą
powstał nawet film o tym,
jak nie zwiedzać Pragi. Nigdy więcej.
Z granicy czesko-niemieckiej wysyłam kartkę do Maćka Dobrowolskiego. Tradycyjne pozdrowienia i informacja, że niosę drugą kartkę, której mam nadzieję nie wysyłać z Santiago de Compostela. Jest 23.06.
Etap niemiecki
 |
Czasem nocowałem na stadionach piłkarskich |
Przez Czechy i Niemcy szedłem
śledząc Mistrzostwa Europy do lat 21, które odbywały się w czeskich miastach.
Zarówno ekipa gospodarzy jak i naszych zachodnich sąsiadów ostrzyła sobie zęby
na końcowy sukces, mecze były transmitowane w otwartej telewizji, więc zdarzyło
mi się kilka z nich obejrzeć. Kibicowałem Czechom, decydował „lokalny
patriotyzm”. Pobyt w Niemczech był pozbawiony piłki nożnej, no może poza
noclegiem na stadionie w Widdern. Wraz z zejściem z Jakbosweg miał rozpocząć
się nowy sezon w Polsce. Pozostało pasjonowanie się doniesieniami transferowymi.
Obejrzałem też z dwa spotkania jakiegoś dziecięcego turnieju.
 |
Trafiłem na turniej dziecięcy |
Etap francuski
10.07.2015 Lech – Legia 3:1
10 lipca wszedłem do Francji.
Wtedy też Legia rozgrywała pierwszy mecz w nowym sezonie. Przygotowałem piękną
kolację – zupkę chińską, zrobiłem nawet herbaty. Spałem na trawniku przy
jakiejś szkole. Ledwo doczekałem do końca meczu. Szwagier napisał, że Legia
słaba i żal było patrzeć. No nic fajnego dostać trzy bramki od znienawidzonych
poznaniaków w meczu o Superpuchar Polski.
 |
W tych pięknych warunkach przyrody dochodziły do mnie wieści o porażce z Lechem |
16.07.2015 Legia – Botosani 1:0
Po kilku dniach we Francji
dotarłem do Soultz, do zaprzyjaźnionego z rodziną księdza. Tam postanowiłem
zrobić sobie jeden dzień odpoczynku, pierwszy od Pragi. Akurat gdy dotarłem na
parafię, to Legia grała mecz w Lidze Europy. Nawet bramkę Dudy widziałem. Gra
słaba, ja integrowałem się z gospodarzem, bo obchodził swoje urodziny, więc
spotkania nie śledziłem dokładnie.
19.07.2015 Śląsk – Legia 1:4
Jestem w Belfort. Mam sporo
problemów ze znalezieniem noclegu, opuściłem Alzację i skończyła się możliwość
porozumiewania się po niemiecku. W końcu ląduję jednak na plebani, jest nawet
prysznic. Gdy wychodzę czysty i radosny i zabieram się za jedzenie kolacji
dostaję sms-a od szwagra. 1:0 dla Śląska. Bosko, czy będzie nas w Polsce lał
każdy? Potem zaś myślałem, że robi sobie ze mnie jaja. Bramka za bramką dla
Legii, świetny mecz Furmana. Zasypiam spokojny i rozmarzony. A może mecz z
Lechem był tylko wypadkiem przy pracy?
 |
I znów nocleg na boisku piłkarskim. Francja, Vallerois le Bois |
23.07. 2015 Botosani – Legia 0:3
Moje marzenia potwierdza wynik z
Rumunii. 20 lipca spotkałem Markusa i szliśmy razem. Nocowaliśmy akurat na polu
namiotowym w Marnay i robiliśmy sobie pożegnalną kolację. 2000 kilometrów od
Santiago. Piliśmy piwo, opowiadałem mu o Legii, o kibicowaniu. On był fanem
Freiburga, jeździł na mecze ze swojej miejscowości 60 kilometrów, aby oglądać
swój zespół. Opowiadałem o moich wyjazdach, o meczu z Vetrą w Wilnie, o
Bukareszcie. Wiele ich nie było, ale Markusa bardzo to ciekawiło. Legia wygrała
wysoko, cieszyliśmy się obaj.
 |
Pożegnalne piwo z Markusem, Legia wygrywa 3:0 w Rumunii. |
26.07.2015 Legia – Podbeskidzie 5:0
Docieram do Beaune. Mam za sobą
44 kilometry. Rozpoczynam szukanie noclegu, miasteczko jest spore, mocno
turystyczne. Hotele od 40 euro. Gdy pytam w informacji turystycznej, czy jakieś
osoby prywatne nocują pielgrzymów, to pan patrzy na mnie jak na idiotę.
Podbeskidzie strzela sobie samo bramkę i 1:0 dla Legii. Zaczynam szukać
parafii. Odbijam się od drzwi w kilku miejsach. Zaczyna lać deszcz. W końcu
chowam się w kościele i zaczynam czytać Ulissesa. Pod kościołem śpi bezdomny,
ale jakoś nie zachęca mnie to, aby tam zostać. O 19 zostaję wyproszony przez
kościelnego. Zamykają. Jest już 3:0 dla Legii. Jakoś mi się nie podoba w tym
Beaune, postanawiam w deszczu iść dalej. Po kilku kilometrach jest już 5:0,
mnie zaś jakiś człowiek pozwala przenocować u siebie na tarasie.
30.07.2015 Kukesi – Legia 1:2
Wieczór spędzam z dwoma
niemieckimi pielgrzymującymi. Dostałem od nich słoik dżemu, więc jest słodko i
miło. Nocleg udało się znaleźć moim sposobem. Spytaliśmy w hoteliku, czy możemy
przenocować za darmo. Okazało się, że jest nieczynne, bo przygotowują wesele
Polaka i dziewczyny z Francji. Udaje się wynegocjować, że jednak zostaniemy.
Legia wygrywa, ale mecz zostaje przerwany, bo kibice z Albanii rzucili
kamieniem w piłkarza Legii. Niemki jakby niedowierzają, że takie rzeczy niecne
w sporcie się dzieją. Około trzeciej w nocy budzą mnie znajome okrzyki, rodzina
z Polski przyjechała i rozpoczęła świętowanie zbliżającego się ślubu. Nie mam
siły wstać. O 6 zbieram się i wychodzę.
2.08.2015 Górnik Łęczna – Legia 0:2
„Nikolić, Nikolić, to już się
robi nudne” – takiego sms-a dostaję od szwagra. Gdyby chłopak wiedział, co Niko
będzie wyprawiał przez resztę rundy. Ja jestem w Amions, gdzie przyjmuje mnie
kobieta, która hobbystycznie nocuje pielgrzymów. Jemy razem kolację i rozwijamy
talenty artystyczne. Ja mówię słabo po francusku, ona w ogóle po angielsku.
Rysuję moje przygody, pokazuję zdjęcia. Legia wygrywa dość spokojnie.
6.08.2015 Legia – Kukesi 1:0
Od kilku dni jestem odcięty od
informacji. Rano piszę do szwagra, czy w ogóle mecz z Albańczykami się
odbędzie. Coś czytałem parę dni temu o walkowerze. „Chyba będzie”. O wynik
jestem spokojny. Co ciekawe pamiętam poranek, polną drogę i upał. Nie pamiętam
w ogóle wieczoru, co robiłem w trakcie meczu? Zaglądam do notatnika i wszystko
się wyjaśnia. Dotarłem do Le Puy. 1522 kilometry od Santiago, poznaję wielu innych
pielgrzymów. Wieczór spędzam przy herbacie w schronisku dla pielgrzymów. O 22
cisza nocna, sms ok. 23 z końcowym wynikiem pewnie obudził kilka osób. Dzień
później okazuje się, że Legia wylosowała Zorię Ługańsk. Nieco żałuję, że nie
pojadę na wyjazd na Ukrainę.
9.08.2015 Legia – Wisła 1:1
O zwycięstwo jestem spokojny.
Tego dnia idę razem z Xavierem, wykładowcą ekonomii z uniwersytetu w Peu.
Namawia mnie na nocleg w schronisku. I tak planowałem zrobić pranie, więc
idziemy do prywatnego hoteliku. Xavier załatwia mi niższą cenę. 10 euro, jakoś
przeżyję. Szkoda tylko, że nie ma wi-fi, liczyłem, że Legię obejrzę. Szwagier
na meczu, więc o relację proszę kumpla – kibica Wisły. I nagle Legia gra słabo,
Gwiazda Biała znak ciśnie. Legia „fartem” zremisowała. Wiadomo, kolega
stronniczy myślę sobie.
12.08.2015 Łęczna – Legia 0:2
Mecz Pucharu Polski, o którym
zapomniałem. Nocowałem w Conques, gdzie miałem mały wypadek. Spadłem ze
śliskich schodów prowadzących do ogrodu. Cały wieczór jestem nieco rozbity i
otumaniony. Bracia z klasztoru zapraszają mnie na darmową kolację. Wypijam
kilka lampek wina i zasypiam. Dopiero rano orientuję się, że chyba grała Legia.
Szwagier szybko odpisuje, więc radosny ruszam przed siebie.
15.08.2015 Piast – Legia 2:1
Tak właściwie, to znam tylko
wyniki Legii. Nie wiem, jaki jest rozkład sił w Ekstraklasie, więc meczu z Piastem
się nie obawiam. Nocuję na podłodze w prywatnym schronisku, mam dostęp do
wi-fi. Bramkę na 1:0 nawet zdołałem zobaczyć. Oczywiście Niko. „Wracaj szybko,
bo jego nam wykupią zanim do Santiago dojdziesz” – czytam w wiadomości od
szwagra. Szkoda tylko, że kolejne doniesienia nie są zbyt pozytywne. Gdy już
usypiam, to dowiaduję się, że Legia przegrała.
 |
Legia Varsovie |
20.08.2015 Zorya – Legia 0:1
Docieram do miejscowości Condom w
Gaskonii. Robię sobie zdjęcie z pomnikiem czterech muszkieterów i kieruję się
do schroniska „co łaska”. Niestety znów nie ma wi-fi. Z Warszawy docierają jednak
wesołe wieści – Legia wygrywa w Kijowie. Szanse na przedłużenie przygody w
pucharach są duże.
23.08.2015 Legia – Korona Kielce
1:2
Ten wynik to jakaś kpina. Ja docieram
do Arzacq. Coraz bardziej bolą mnie kolana, plecy. Jestem zmęczony, śpię na
ławce za schroniskiem. 4 euro za prysznic, dostęp do kuchni i bezpieczeństwo.
Szkoda, że zaczyna padać deszcz. Do rana dosypiam pod umywalką w kiblu. Szału
nie ma. I jeszcze poranny kac, przegrać u siebie z Koroną Kielce? Rano szybko
ruszam przed siebie, aby jakoś zapomnieć o tym blamażu. Powiem szczerze, że
długo myślałem, że wysyłająca mi wynik siostra robi sobie ze mnie jaja.
Niestety przy recepcji było wi-fi… Meczów nie oglądam, znam tylko wyniki, która
Legia jest prawdziwa? Ta europejska czy ligowa?
 |
W oddali widać Pireneje, jestem coraz bliżej celu |
27.08.2015 Legia – Zorya 3:2
Jestem w Saint Jean Pied de Port.
U stóp Pirenejów. Na wieczór umawiam się na wino z Geoffreyem, z którym
mijaliśmy się na trasie wiele dni temu. Nagle spotykamy się w schronisku.
Pijemy wino, rozmawiamy, ale ja ciągle patrzę w telefon. Huśtawka. 1:0, 1:1, 2:1,
2:2. Wreszcie 3:2 w ostatniej minucie dla Legii. W głowie szumi, zasypiam
szybko. Rano ruszam w Pireneje.
30.08.2015 Jagiellonia – Legia 1:1
Przez trzy dni szedłem przez
góry. Podczas postoju w jednej z miejscowości dowiedziałem się, że na lewą
obronę Legia ściągnęła Stojana Vranjesa. To ja o mały włos nie spadłem w
przepaść, a w stolicy takie jaja? Docieram do miejscowości Sara, gdzie do snu
układam się pod kościołem. Jem makaron chiński z makrelą z puszki i znów się
wkurzam. Szczęśliwe 1:1 w Białymstoku po słabej grze. Dzień później jestem już Hiszpanii.
 |
Hiszpania na wyciągnięcie ręki |
Etap hiszpański
Gdy wszedłem do Hiszpanii, to
zaczęła się przerwa na kadrę. Rezultat meczu z Gibraltarem poznałem jakieś trzy
dni po meczu. Legia nie grała, więc nie szukałem dostępu do Internetu. Z wynikiem
meczu Niemcy – Polska było nieco inaczej, bo akurat, gdy nasi tracili bramki,
ja byłem na meczu peloty z grupą niemieckich pielgrzymów. Dopytywali o wynik.
Cóż, niestety to oni mieli się z czego cieszyć.
 |
Na meczu peloty. |
11.09.2015 Legia – Zagłębie Lubin
2:2
Od kilku dni idę razem z grupą
pielgrzymów. Polak, Duńczyk, Włoch, Niemka i ja. Brakuje tylko kogoś z Belgii.
Legia w grupie Ligi Europy wylosowała włoskie Napoli i duńskie Midtjylland,
nikogo z Niemiec i belgijskie Club Brugge. Jest to tematem wzajemnych docinek.
Co prawda żaden z moich towarzyszy nie jest wielkim kibicem tych zespołów, ale
jakoś trzeba sobie czas umilić. Wspominamy też duńską drużynę Mistrzów Europy
z 92 roku czy też Mistrzostwa Świata wygrane przez Italię w 2006 roku. Ja
opowiadam o Legii, kibicach, pokazuję zdjęcia opraw. Szkoda tylko, że gdy
pytają jak ta moja Legia dziś wieczorem, to mówię, że do przerwy 0:2 z
zespołem, którego nazwa nic nikomu nie mówi. Zasypiam, ale śpię słabo. Wstaję o
4, znajduję wi-fi i widzę, że skończyło się 2:2. Chociaż tyle. Tłumaczę, że
Legia to mistrzowie drugich połów.
 |
Na stadionie Athletic Bilbao |
17.09.2015 Midtjylland – Legia 1:0
Na szczęście idę już sam.
Wszedłem na Camino Primitivo, nocuję w Tineo w ciasnym i dusznym schronisku
miejskim. Czytam biografię Szamotulskiego, staram się wypocząć. Legia znów nie
poprawia humoru.
20.09.2015 Ruch Chorzów – Legia 1:4
Castroverde. Do Santiago zostało
mi około 125 kilometrów. Idę na kawę, znajduję wi-fi i dziwię się, że mecz
Legii właśnie trwa. Myślałem, że będą grali później. Wypijam trzy kawy i
przecieram oczy ze zdumienia. Przełamanie w Chorzowie. W schronisku spotykam
ludzi z Poznania, marnie pocieszenie, że Lech w tabeli jest jeszcze niżej.
 |
Camino del Norte, po kąpieli w oceanie. |
24.09.2015 Lechia – Legia 1:4
Puchar Polski, o którym tym razem
nie zapomniałem. Następnego dnia planuję dotrzeć do Santiago. Idziemy z
Benedetto, Włochem, o którym pisałem wcześniej na kolację do baru. Piję wino i
świętuję kolejne bramki dla Legii.
27.09.2015 Legia – Termalica 1:1
Udało się. Jestem w Santiago. Od dwóch
dni chodzę uradowany po mieście, zwiedzam, spotykam znajomych. Nadchodzącej
nocy ma być zaćmienie księżyca. Siedzę w hostelu i śledzę mecz Legii z beniaminkiem
Ekstraklasy. Moje odczucia pozostawię bez komentarza. Wieczór i noc spędzam za
to bardzo miło. Po dwóch godzinach snu wyruszam do Finisterry.
29.07.2015
Wypisuję kartki, które mam wysłać z Santiago. Docierają wiadomości, że Maćka zwolnili z aresztu. Akcja #UwolnićMaćka dobiega końca. Kartkę symbolicznie wyrzucam w Muxii.
1.10.2015 Legia – Napoli 0:2
Byłem na przylądku Fisterra,
byłem w Muxii. Z Duńczykiem Mogensem wróciliśmy już do Santiago. Dzień później
mam autobus do Madrytu. Pijemy pożegnalne piwo, potem wino w Seminario Menor.
Legia przegrywa zdecydowanie z włoską drużyną. Benedetto wysyła mi sms-a „Two
words. Mertens, Higuain”. Następny mecz miałem już okazję oglądać w Warszawie.
 |
Pożegnalne wino w Seminario Menor. "Two words: Mertens, Higuain" |
Epilog
Gratuluję tym, którzy przeczytali
cały artykuł. Długi tekst? Pewnie dlatego, że podróż, którą odbyłem również
krótka nie była. Kilka miesięcy poza domem, kilka miesięcy niemal odcięty od
pasji, która pochłania mnie od małego. Gdy w 1996 roku wujek zabierał mnie na
mecz z Widzewem, to w szkole nie mogłem się skupić na lekcjach. Teraz jestem
już nieco starszy, nawet czasem pamięć zawodzi i zapomniałem o meczu Pucharu
Polski, ale całkowite oderwanie się od Legii się nie udało. Ciekawi mnie, czy
tekst przeczytali jacyś inni podróżnicy-kibice. Jaka jest Wasza perspektywa?